wtorek, 30 czerwca 2015

Powiadomienie dla moich blogerskich przyjaciół

Drodzy wirtualni przyjaciele,

Nie pisałam  na blogu chyba od kwietnia, a nie zaglądałam do przyjaciół przez cały czerwiec, więc istnieje możliwość, że administratorzy uznają mnie za zmarłą i usuną mój blog.  Ja jednak dalej przebywam na tym padole łez, no, może w trochę gorszej formie, ale jednak. Mam kilka wpisów w przygotowaniu, ale po prostu nie miałam czasu się tym zająć.

Po pierwsze, przez cały czerwiec  co weekend mieliśmy gości, na przemian z Anglii, Litwy i Szwecji, i chociaż wszyscy byli mile widziani i niekłopotliwi, to jednak trochę mnie to angażowało.

Po drugie, pod koniec czerwca mieliśmy kolejny zjazd klasy maturalnej (47-ma rocznica!!!), który ja organizowałam i na który cały catering przygotowywałam ja, mój kolega z Anglii i moja siostra, więc było co robić aby wykarmić 18 wybrednych osób na podwieczorek, wykwintną kolację i śniadanie następnego dnia. Nieskromnie się pochwalę, że menu było znakomite i wszystkim smakowało.  Na przystawki podaliśmy terrine z kaczki z żurawiną i pistacjami w towarzystwie marynowanych prawdziwków (przyjaciel), wieprzowy pasztet  Ardennes z zielonym pieprzem (ja), wędzonego łososia w sosie chrzanowo-kaparkowym (ja), sałatkę z pieczonych buraków z oscypkiem na rukoli (przyjaciel) oraz zieloną sałatkę z sosem vinaigrette (ja).  Na danie główne był mój Boeuf Bourguignon z makaronem farfalle i przyjaciela tajskie curry z kurczaka z ryżem i dodatkowymi , mniej lub bardziej ostrymi, sosikami.    Na deser były francuskie sery z winogronami  i wspaniałe  torty z cukierni Sowa, a do wszystkiego były odpowiednie wina.  Zupełnie jak w pięciogwiazdkowej restauracji!

Po trzecie, mojej prawie 90-cio letniej, leżącej w łóżku od 2011 roku Mamie, którą od lat opiekuje się moja siostra,  się pogorszyło, nogi jej kompletnie wysiadły, tak, że już nie może wstawać na krzesło klozetowe, a poza tym zaczęła mieć halucynacje, więc trzeba było natychmiast zorganizować pomoc, bo nie można jej zostawić samej ani na chwilę.  Na szczęście udało się szybko znaleźć kompetentną opiekunkę (oczywiście prywatnie) i zainstalowaliśmy szpitalne łóżko z elekronicznym podnoszeniem pacjenta, więc sytuacja jest opanowana.

Po czwarte, ja przeszłam serię dogłębnych badań, które ujawniły, że mój przewód pokarmowy jest w dość nieciekawym stanie, ale raka nie mam i da się to ogarnąć, chociaż w każdej chwili może wystąpić niebezpieczny stan zapalny.

Po piąte, do końca lipca muszę koniecznie zrobić robotę, która nade mną wisi od kwietnia, ale do której nie mogłam się do tej pory zmobilizować.

Wobec powyższego proszę wirtualne towarzystwo o cierpliwość, nadal chcę z Wami być, ale mam przejściowe „schody”.

8 komentarzy:

  1. ~Antoni Relski1 lipca 2015 00:16

    Spokojnie. Trzeba zachować właściwą kolejność rzeczy.
    Zdrowia zyczę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dbajcie o siebie!!! Sciskam mocno i do zobaczenia juz za kilka tygodni!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, to Ci się narobiło. Ale spokojnie sobie to wszystko ogarniaj. Najważniejsze zdrowie, a potem cała reszta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Menu powalające. :) Mam nadzieję, że cała reszta poukłada się jak należy. Pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco, choć na zewnątrz umiarkowane temperatury. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Odwiedź mnie to Ci przygotuję lepsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie trać motywacji! Czasami ona jest czasami nie. Wymówka, że nie masz czasu też nie jest na miejscu.

    Wpis raz na miesiąc, a będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  8. To łatwo powiedzieć, ale trudniej wykonać. Witam chez moi!

    OdpowiedzUsuń

Adres emailowy nie będzie wyświetlany.

Wizyta

Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...