sobota, 11 kwietnia 2015

Ludzie i ludzie

Dzisiaj miało być na dwa zupełnie różnego kalibru tematy, ale nie będzie, ograniczę się do jednego, bo nie mam ochoty tym drugim ściągnąć na swoją niewinną głowę jadowitych wybuchów hejterów.

Poszliśmy wczoraj na obiad do często przez nas odwiedzanej restauracji, która, opócz doskonałych dań a la carte oferuje też bardzo przyzwoite zestawy obiadowe (zupa i drugie danie) za 16 do 18 zł, dobrze ugotowane, smacznie przyprawione i ładnie podane w wystarczająco sporych porcjach.  Mąż zawsze zamawia zestaw, a ja, ponieważ nie potrzebuję dwóch dań, zazwyczaj wybieram jedno pyszne danie z karty, na które, niestety, muszę czekać skręcając się z głodu aż mąż skonsumuje  zupę z zestawu. No, ale w końcu doczekałam się mojego wspaniałego pieczonego łososia z mozzarelą i delikatnie gotowanymi jarzynami i, najadłszy się do syta,  wyszłam na zewenątrz, bo oczywiście palić w restauracji nie wolno.  Tam zaobserwowałam grupkę 4 młodych osób, które debatowały, czy wejść czy nie wejść.  Troje po kolei podchodziło do tablicy z opisem zestawów i wracało do grupy bez decyzji.  Potem  jedna dziewczyna zaczęła uważnie studiować menu a la carte, wystawione na stojaku, przy którym akurat stałam, więc, chcąc jej pomóc w podjęciu decyzji, życzliwym głosem podpowiedziałam:  „Jedzenie jest tu bardzo dobre, te zestawy też.”  I w tym momencie zaskoczył mnie kompletny brak reakcji na moje odezwanie, tak, jakby go wcale nie było. Pomijając już jakąkolwiek odpowiedź, dziewczyna ani nie popatrzyła na mnie, choćby przelotnie, ani nie skinęła głową, ani się nie uśmiechnęła, w ogóle nie dała żadnego znaku zarejestrowania mojej wypowiedzi, mimo, że głos mam wybitnie słyszalny.  Głucha nie była i po polsku rozumiała, co wiem z wcześniejszej obserwacji tej grupki, więc skąd takie całkowite ignorowanie drugiego człowieka?  Na obszczymordę czy innego wyrzutka społeczeństwa raczej nie wyglądam, więc jeżeli to nie ja byłam powodem takiego zachowania, to co ono oznacza?

Okazuje się, że ignorować można równie skutecznie po nawiązaniu kontaktu.  Parę dni wcześniej stałam w kolejce w  delikatesach mięsnych, gdzie obsługiwały dwie ekspedientki.  Jedna akurat podawała coś klientce przy ladzie z wędlinami i serami, a druga obsługiwała kogoś przy mięsie, kiedy do sklepu weszła przyzwoicie ubrana pani w średnim wieku.  Zaczęła wypytywać pierwszą ekspedientkę o jakiś ser i kiedy tylko jej klientka odeszła od lady, pani poprosiła o ten ser, więc ekspedientka poinformowała ją o obowiązującej w sklepie jednej kolejce, w której już czekałam ja i inna klientka.  Pani popatrzyła w naszą stronę i stwierdziła, że nie wiedziała, ale skoro już tu stanęła, to tu zostanie i weźmie ten ser.  Kiedy grzecznie zwróciłam jej uwagę, że przecież my też czekamy i teraz jest moja kolej, to się z widoczną irytacją zgodziła, żebym została obsłużona, ale potem cały czas narzekała, że ona nie złośliwie, że co za ludzie, że jaka szkoda, itd, itp, wyraźnie dając do zrozumienia, że łaskę mi robi, bo to ona powinna była dostać pierwsza.  Ciekawe, na jakiej zasadzie powzięła takie przekonanie, może była bardzo religijna i kierowała się Ewangelią, w której stoi, że ostatni będą pierwszymi?

Wizyta

Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...