W moim ekskluzywnym i kosztownym mieście, wbrew wszelkim oczekiwaniom, niedawno otwarto bardzo tanią jadłodajnię z sieci siedmiu, które działają w województwie. Jest idealna dla studentów, emerytów, chwilowo samotnych tatusiów z dziećmi oraz dla każdego, kto chce po prostu zjeść domowy obiad po bardzo przystępnej cenie, szybko podany w czystej i przestronnej restauracji, albo zabrać na wynos do domu . Znam już taką w innym, prowincjonalnym miasteczku (prawdopodobnie pierwszą w tej sieci) i bardzo sobie chwalę jako doskonałe rozwiązanie w sytuacji gdy nie mam czasu lub pomysłu na obiad. Zawsze są do wyboru co najmniej dwie zupy i dwa drugie dania z dodatkiem różnych surówek, a oprócz tego codziennie dodatkowo schabowy, filet z kurczaka, naleśniki i pierogi. Wszystkie dania są pyszne i porcje jak dla głodnego Polaka, sprzedawane głównie w zestawach zupa + drugie za ok. 12 - 14 zł, zależnie od lokalizacji. Oprócz tych dodatkowych, wszystkie są natychmiast dostępne z gorącego bufetu. Co prawda, trzeba się pogodzić z faktem, że drugie stygnie kiedy jesz zupę, ale trudno, inaczej by to nie funkcjonowało sprawnie, i niektórzy klienci wobec tego jedzą w odwrotnej kolejności.
W prowincjonalnej jadłodajni obsługa jest błyskawiczna, dziewczyny w bufecie i kuchni uwijają się jak w ukropie i nikt nie czeka, chyba, że zamówi danie spoza bufetu. Za to w mojej nowej restauracji dziewczyny poruszają się jak we śnie, mają rozmarzone oczęta i spowolnione ruchy i chwilę to trwa, zanim się zorientują, że ktoś chce być obsłużony. A jak już zauważą, to też im wolniutko idzie, bo rozglądają się na koleżanki i na sufit, jakby szukając gdzieś ostatecznego potwierdzenia, że mają wkroczyć do akcji.
A tu następny przykład podpierający moją tezę o somnambulizmie w moim mieście. Parę tygodni temu otwarto od dawna wyczekiwany nowy dworzec (umieszczony w gigantycznym, ale na razie pustym, centrum handlowym) oraz kilka towarzyszących mu sklepów i kawiarni. Weszłam do piekarni gdzie oferują kawę, kanapki, pieczywo i ciasta. Lokal wyglądał bardzo przyzwoicie, jasno i czysto, na półkach pięknie prezentujące się bagietki i chleby, a w gablocie apetyczne, świeżo przygotowane kanapki, choć wszystko po nieco wygórowanych cenach. Za ladą cztery młode osoby, trzy dziewczyny i jeden chłopak, w eleganckich granatowych fartuszkach. Wszystko pięknie, ale obsługa wydała mi się jakaś rozkojarzona, powolna i właśnie somnambuliczna. Kiedy w końcu udało mi się przykuć uwagę dziewczyny stojącej przy kasie, ta się nagle obudziła i wpadła w panikę, że poprzednia klientka opuściła sklep bez zapłacenia za zakup. Druga ekspedientka poleciała na dworzec za podejrzaną, ale wróciła z niczym. W międzyczasie ja zwróciłam uwagę kasjerki na monety leżące na kontuarze i okazało się, że to właśnie była zapłata za zakup tej ściganej klientki, tylko kasjerka tego nie zauważyła.
Chciałoby się zapytać, czy w moim mieście, niedostrzeżona przez SanEpid czy jego dzisiejszy odpowiednik, zapanowała epidemia somnambulizmu, chociaż o ile mi wiadomo, nie jest to choroba zakaźna. Mój mąż jest skłonny złożyć takie zachowanie na karb balowania do wczesnych godzin rannych (co zresztą sam też często uskutecznia, więc wie jak jest). Jedna z naszych młodych przyjaciółek uważa, że to po prostu sprawa popytu i podaży: w moim mieście jest praca, w tym prowincjonalnym nie ma, więc się ją bardziej ceni. A ja podejrzewam, że mogą to być niedociągnięcia kierownictwa, które często bywają przyczyną złego funkcjonowania usług: brak szkolenia, niejasne formułowanie obowiązków pracownika lub oczekiwanego standardu pracy. Całkiem możliwe, że prawda leży gdzieś pośrodku.
Na koniec jeszcze spostrzeżenie, że w tej sieci jadłodajni jest taniej na miejscu niż na wynos, bo za styropianowe pojemniki się płaci. To chyba coś mówi o cenie robocizny w Polsce: np. w Anglii, jeżeli jest różnica w cenach, to na wynos jest taniej.
środa, 6 stycznia 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Wizyta
Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...
-
Uwielbiam jeść i zresztą gotować też, ale tak się składa, że co najmniej raz na tydzień jadam w restauracji. W Sopocie jest ich zastraszają...
-
Kilka dni temu minął miesiąc od nastania Kropki. Ciekawe, co z tego wyrośnie. Na razie ostre włosy na pysku coraz bardziej się stroszą, ale...
-
Malta jest, z różnych względów, bardzo ciekawym państwem. Po pierwsze, położona jest na archipelagu wysepek, z których tylko Malta, Gozo i...