Drodzy wirtualni przyjaciele,
Nie pisałam na blogu chyba od kwietnia, a nie zaglądałam do przyjaciół przez cały czerwiec, więc istnieje możliwość, że administratorzy uznają mnie za zmarłą i usuną mój blog. Ja jednak dalej przebywam na tym padole łez, no, może w trochę gorszej formie, ale jednak. Mam kilka wpisów w przygotowaniu, ale po prostu nie miałam czasu się tym zająć.
Po pierwsze, przez cały czerwiec co weekend mieliśmy gości, na przemian z Anglii, Litwy i Szwecji, i chociaż wszyscy byli mile widziani i niekłopotliwi, to jednak trochę mnie to angażowało.
Po drugie, pod koniec czerwca mieliśmy kolejny zjazd klasy maturalnej (47-ma rocznica!!!), który ja organizowałam i na który cały catering przygotowywałam ja, mój kolega z Anglii i moja siostra, więc było co robić aby wykarmić 18 wybrednych osób na podwieczorek, wykwintną kolację i śniadanie następnego dnia. Nieskromnie się pochwalę, że menu było znakomite i wszystkim smakowało. Na przystawki podaliśmy terrine z kaczki z żurawiną i pistacjami w towarzystwie marynowanych prawdziwków (przyjaciel), wieprzowy pasztet Ardennes z zielonym pieprzem (ja), wędzonego łososia w sosie chrzanowo-kaparkowym (ja), sałatkę z pieczonych buraków z oscypkiem na rukoli (przyjaciel) oraz zieloną sałatkę z sosem vinaigrette (ja). Na danie główne był mój Boeuf Bourguignon z makaronem farfalle i przyjaciela tajskie curry z kurczaka z ryżem i dodatkowymi , mniej lub bardziej ostrymi, sosikami. Na deser były francuskie sery z winogronami i wspaniałe torty z cukierni Sowa, a do wszystkiego były odpowiednie wina. Zupełnie jak w pięciogwiazdkowej restauracji!
Po trzecie, mojej prawie 90-cio letniej, leżącej w łóżku od 2011 roku Mamie, którą od lat opiekuje się moja siostra, się pogorszyło, nogi jej kompletnie wysiadły, tak, że już nie może wstawać na krzesło klozetowe, a poza tym zaczęła mieć halucynacje, więc trzeba było natychmiast zorganizować pomoc, bo nie można jej zostawić samej ani na chwilę. Na szczęście udało się szybko znaleźć kompetentną opiekunkę (oczywiście prywatnie) i zainstalowaliśmy szpitalne łóżko z elekronicznym podnoszeniem pacjenta, więc sytuacja jest opanowana.
Po czwarte, ja przeszłam serię dogłębnych badań, które ujawniły, że mój przewód pokarmowy jest w dość nieciekawym stanie, ale raka nie mam i da się to ogarnąć, chociaż w każdej chwili może wystąpić niebezpieczny stan zapalny.
Po piąte, do końca lipca muszę koniecznie zrobić robotę, która nade mną wisi od kwietnia, ale do której nie mogłam się do tej pory zmobilizować.
Wobec powyższego proszę wirtualne towarzystwo o cierpliwość, nadal chcę z Wami być, ale mam przejściowe „schody”.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Wizyta
Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...
-
Uwielbiam jeść i zresztą gotować też, ale tak się składa, że co najmniej raz na tydzień jadam w restauracji. W Sopocie jest ich zastraszają...
-
Kilka dni temu minął miesiąc od nastania Kropki. Ciekawe, co z tego wyrośnie. Na razie ostre włosy na pysku coraz bardziej się stroszą, ale...
-
Malta jest, z różnych względów, bardzo ciekawym państwem. Po pierwsze, położona jest na archipelagu wysepek, z których tylko Malta, Gozo i...