sobota, 3 stycznia 2015

Taka sobie bajeczka

Pewnego weekendowego dnia rutynowo jadę sobie samochodem do Mamy.  Nie mam daleko, około godzinę jazdy, ale nawet godzina bez papierosa to dla mnie za długo, więc zapalam, pomimo, że nie tak dawno prawo zabroniło, bo to podobno rozprasza kierowcę.  Nota bene, mam co do tego pewne wątpliwości, bo mnie najbardziej rozprasza nikotynowy głód, o wiele bardziej niż np. jakakolwiek rozmowa z pasażerem, której ustawodawcy w swojej wszechwiedzy jeszcze nie zabronili.

No więc palę i jadę, aż nagle spostrzegam misiaczków (w języku CB Radio)  na wylocie z największej wsi na mojej trasie.  Najpierw popadam w panikę i ciarki adrenaliny mnie przechodzą na myśl o zatrzymaniu, ale udało się, nie zauważyli.  Po ochłonięciu z adrenaliny przychodzi mi do głowy fantazyjny pomysł na wykręcenie się z ewentualnej opresji, może ciut ryzykowny, ale zawszeć to ryba na bezrybiu, czyli lepsze niż nic.

Pan władza (tak się mówiło za komuny, ale nie jestem pewna czy to nadal stosowne) mnie zatrzymuje, przedstawia się  jako  sierżant jakiś tam  i twierdzi, że palę za kierownicą, a ja na to, wskazując na siedzenie obok, że to nie ja, tylko mąż. Pan sierżant, zresztą całkiem słusznie, zauważa, że obok mnie nikt nie siedzi, a ja na to: „O Jezu, zgubiłam meża!”    „A pies jest?” pytam, nerwowo oglądając się za siebie na tył samochodu.  Pies jest, więc gorączkowo wyjaśniam:  „Jakie to szczęście, że pan sierżant mnie właśnie zatrzymał, bo inaczej bym męża zapodziała!  Stanęliśmy po drodze, no bo pies musiał się załatwić, mąż z nim wyszedł a ja zostałam w samochodzie, bo przecież zimno okropnie,  potem pies wrócił i musiałam chyba zapomnieć, że męża też wiozłam, bo najwidoczniej odjechałam bez niego.  Natychmiast zawracam po męża, na szczęście dzięki panu nie odjechałam daleko!”  Po czym, zanim pan policjant racjonalnie rozpatrzy incydent,  zamaszyście zawracam i odjeżdżam.

 

9 komentarzy:

  1. Ha, ha :) I naprawdę to przeszło? ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, do zatrzymania nie doszło, ale też jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja dołączam do klubu zaciekawionych. :) Przypomniałam sobie przy okazji pewną historyjkę. W czasach licealnych popalałyśmy w tajemnicy przed chłopakami. Wchodziłyśmy do łazienki i oddawałyśmy się z pasją paleniu fajeczek. Pewnego dnia ówczesny chłopak mojej przyjaciółki zawołał ją nieoczekiwanie. Wyszła, zapominając, że ma papierosa między palcami. Odpowiedziała mu na pytanie wyczerpująco, gestykulując przy tym zamaszyście. W końcu zauważyła, że facet ma dziwny wyraz twarzy i spostrzegła, o co chodzi. Zrobiła bezcenną minę i zawołała zupełnie poważnie: Aśka, przecież mnie się twój papieros do palców przykleił! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To się nazywa przytomność umysłu! Mnie tego brakuje, cięte i sprytne odpowiedzi przychodzą mi do głowy dwa dni po fakcie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha dobry patent :D

    Ciekawe czy by zadziałał :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli, to tylko przez zaskoczenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Antonmi Relski13 stycznia 2015 04:27

    Myślę że pan władza nie da się nabrać na ten pomysłowy numer.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Właściwie ja też tak sądzę, ale bajka to bajka, nie musi się sprawdzać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakiś inny ten Twój email, z dodatkowym "m"

    OdpowiedzUsuń

Adres emailowy nie będzie wyświetlany.

Wizyta

Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...