poniedziałek, 21 marca 2016

Biurokratyczny obłęd

Mimo, że jestem znowu w Polsce już 5 lat, nadal potrafi mnie zaskoczyć biurokracja.  Parę dni temu miałam niezbyt miłą wizytę w Urzędzie Skarbowym, którą wiernie opisuję poniżej.

Zacznę od początku: mam zaszczyt lub też pech być  wolontaryjną  przedstawicielką  naszej mikroskopijnej (3 mieszkania) Wspólnoty Mieszkaniowej, jaka automatycznie powstaje w momencie wydzielenia choćby jednego prywatnego lokalu, a  prawo zobowiązuje właścicieli lokali, czy o tym wiedzą, czy nie, do zarejestrowania Wspólnoty i składania corocznych zeznań podatkowych CIT (jak PIT, ale dla firm).

Nasza Wspólnota niczego nie produkuje, niczym nie handluje, w ogóle żadnej działalności gospodarczej nie prowadzi, ale i tak musi co rok składać zeznanie podatkowe CIT, nawet jeżeli te cztery strony zeznania są wypełnione samymi zerami.  Tak było w pierwszym roku składania CIT-u i właściwie poszło to w US dość gładko. Niestety każdy następny rok był coraz trudniejszy, bo sytuacja się zmieniała.  W drugim roku trzeba było uwzględnić w CIT-cie  fakt, że otworzyliśmy konto bankowe i zaczęliśmy się na nie składać, z własnych opodatkowanych pieniędzy,  na koszta utrzymania nieruchomości oraz drobne remonty.  Akurat w tym momencie US zmienił system i zamiast przedstawiania zeznania pani za ladą, która mogła pouczyć i doradzić,  należało je tylko oddać  w okienku kancelarii i oczekiwać na ewentualne konsekwencje.

Formularz CIT8 jest całkiem paskudny, nie dość, że ma 7 stron (łącznie z niezbędnym załącznikiem CIT8/O), to w instrukcjach odsyła do różnych paragrafów, o których żaden normalny śmiertelnik nie może mieć  zielonego pojęcia, a jak już ma, to na pewno nie może zrozumieć.  Nie pojmuję, dlaczego US  zakłada, bo na to wygląda, że każdy obywatel  to prawnik albo inny audytor.

W następnym roku sytuacja się trochę skomplikowała, bo oprócz naszych składek wystąpiły również wydatki z nich, a to na obowiązkowy przegląd kominiarski, a to na czyszczenie rynien , a to na sprawdzenie instalacji gazowych, itp. Po złożeniu dokumentów dostałam bardzo groźne wezwanie, bo jakieś kwoty wpisałam  w nieodpowiednie rubryki.  Dobrze, że dali mi szansę na korektę, a nie od razu posłali do zakładu poprawczego (bo atmosfera w US taka, że można by się tego spodziewać).

Tym razem idąc do Urzędu, byłam przekonana, że w tym roku już mi pójdzie gładko, bo wzór z zeszłego roku powinien pasować, lecz jednak tak się nie stało. Po pierwsze, zgłaszając się w US z moimi wypocinami oraz kopiami dokumentów takich jak uchwały Wspólnoty w sprawie funduszu remontowego i pełnomocnictwa dla mnie w US, oraz aktów notarialnych właścicielek jednego z mieszkań, dających ich matce prawo podpisywania tychże uchwał, nie wiedziałam albo może zapomniałam, że kopie są niewystarczające i że muszą być przedłożone do wglądu US również oryginały.  W okienku kancelarii US, po chwili oczekiwania (kolejki nie było, ale obie panie rezydentki były akurat bez reszty zajęte przerzucaniem papierków na biurku, więc, rzecz jasna, nie były w stanie się natychmiast mną zająć), trafiłam na małomówną, ale nie wiedzieć dlaczego poirytowaną panią w wieku ok. 50-tki. Pani, kiedy w końcu podeszła do okienka, pobieżnie przeglądnąwszy przyniesione przeze mnie dokumenty stwierdziła, że CIT może przyjąć, ale reszty dokumentów nie, bo to są kopie.  Nakazała mi zgłosić się ponownie z oryginałami.  Potulnie odeszłam od okienka, ale zanim dotarłam do wyjścia z Urzędu, uderzyła mnie myśl, że chociaż mogłabym okazać oryginały naszych uchwał, to aktów notarialnych nie, bo są one w prawowitym posiadaniu właścicielek mieszkania. Wróciłam więc do okienka, odwołałam  znowu tę panią od jej biurka i wyjaśniłam mój kłopot.  A pani na to, że ona przecież nie czepia się aktów notarialnych, których kopie są dopuszczalne, ale naszych uchwał.  A skąd miałam wiedzieć, że się ich nie czepia? Przecież powiedziała mi tylko, że moje załączone dokumenty powinny być w oryginale, bez wyszczególniania które dokładnie.  Zupełnie jak za komuny, chociaż ta pani chyba była trochę za młoda, żeby mogła w tym okresie urzędować.  Ale kto wie, może to są jakieś geny?

Po drugie, formularz się zmienił.  Przygotowując zeznanie CIT, najpierw ufnie zabrałam się do przepisywania odpowiedzi z zeszłorocznego zeznania (oczywiście z bieżącymi kwotami, bo na tyle rozumu jeszcze mam), ale natychmiast odkryłam, że  dodano nowe, zupełnie dla mnie niezrozumiałe,  pytania.  Na wszelki wypadek wpisałam w nich same zera, ale nie jestem pewna, czy w tej sprawie nie będą mnie wzywać, grożąc srogo.

Powoli zaczynam wątpić w moją zdolność rozumowania …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Adres emailowy nie będzie wyświetlany.

Wizyta

Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...