Jeżeli istnieje polski odpowiednik angielskiego „dress code”, to mam nadzieję, że ktoś mnie uświadomi, bo na takowy się nie natknęłam. Chodzi mi o tę część umowy o pracę (lub też użyty w niej odnośnik do innego dokumentu), która określa jak pracownik powinien ubierać się do pracy. Przeczytałam ostatnio gdzieś w Internecie wiadomość, że prezenterom pewnej polskiej stacji TV wpisano do obowiązującego ich dress code’u zalecenie, by nosili na wizji bieliznę bez szwów, żeby nie było jej widać pod obcisłymi ubraniami, bo nieestetyczny wygląd odciąga uwagę widza od treści przekazu. Pod artykułem były niepochlebne komentarze kilku osób, z których jedna podawała jako kontr-argument przykłady bardzo popularnych programów prowadzonych przez osoby otyłe, tym samym zresztą w podtekście definiując wygląd takich osób jako nieestetyczny, możliwe, że nieświadomie.
Może nie jest to kwestia wielkiej wagi, ale akurat mam na ten temat swoje zdanie, więc piszę. Nie mam wątpliwości co do tego, że wygląd prezentera czy prezenterki jest w stanie skutecznie odwrócić uwagę oglądających od tego, co mówi. Wyobraźcie sobie, drodzy czytelnicy, prognozę pogody prezentowaną przez elegancką panią w zgrabnej sukience bez rękawów, z której pod pachą zwisa harmonizująca kolorem, ale zupełnie w tej sytuacji niestosowna, tasiemka do wieszania na wieszaku. Albo np. wiadomości czytane przez mądrze wyglądającego i na dodatek przystojnego prezentera, którego designerowski krawat przesunął się na bok, ujawniając w ten sposób brak któregoś guzika w koszuli. I co, nie zauważylibyście tego na ekranie prawie całkowicie zajętym przez wizerunek prezentera? Przykułoby to Wasz wzrok i uwagę, a jeżeli jakiś inny widz w tym momencie dzieliłby z Wami kanapę, to czy nie zakrzyknęlibyście „Popatrz, on nie ma guzika na brzuchu!”? Następnie zapewne rozkwitłaby rozmowa na ten temat, a słowa prezentera leciałyby sobie w tzw. niebieske zaświaty.
Powyższe szczególnie odnosi się do TV, polityków, nauczycieli, wykładowców, szkoleniowców oraz innych osób , które ich zawód stawia przed oczyma publiki, ale wszystkie dbające o swój publiczny wizerunek firmy muszą mieć dress code. Tu nie chodzi o to, żeby pracownicy, którzy mają styczność z klientami firmy, byli jak modele na wybiegu, ale o to, żeby ich wygląd spełniał oczekiwania klientów. Np. w biurze klient spodziewa się ujrzeć rzeczowych urzędników, a nie roznegliżowane plażowiczki, w warsztacie naprawczym mechaników w roboczych drelichach a nie w garniturach, a w gabinecie zabiegowym medyków w fartuchach a nie dresach.
Dlatego uważam, że dress code jest ważny, a jeżeli komuś nie odpowiada, to przecież przymusu nie ma, można po prostu nie podpisać umowy o pracę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wizyta
Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...
-
Malta jest, z różnych względów, bardzo ciekawym państwem. Po pierwsze, położona jest na archipelagu wysepek, z których tylko Malta, Gozo i...
-
Uwielbiam jeść i zresztą gotować też, ale tak się składa, że co najmniej raz na tydzień jadam w restauracji. W Sopocie jest ich zastraszają...
-
Zanim Rycerze Maltańscy zbudowali miasto La Valletta, stolicą Malty była Mdina, więc do niej wybraliśmy się po zastrzyk historii, oczywiście...
Pamiętam, że już na studiach nam mówiono, jak powinniśmy ubierać się do pracy. To na pewno jest ważne, nie wszędzie można ubrać się tak, jak się nam podoba i nie ma w tym nic złego.
OdpowiedzUsuńHmm... Masz rację, że strój jest istotny w kontekście pracy, ale zastanawiam się, czy szwy od bielizny pełnią aż tak ważną rolę. Nie wiem. Może dlatego, że nie bardzo zwracam uwagę na to, jak ktoś jest ubrany, więc mnie to nie rozprasza. Oczywiście przykłady, które podałaś tak. Ale szwy... Pomyślę jeszcze i poobserwuję. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że nie pełnią. Do szwów nie mam żadnych wstrętów, ale jeżeli firma tak zaordynuje, to pracownicy powinni się dostosować.
OdpowiedzUsuńKiedy ja, w zamierzchłych czasach, studiowałam, takich tematów nie było, ale i tak zdrowy rozsądek brał górę.
OdpowiedzUsuńA mnie tego typu zalecenia śmieszą.
OdpowiedzUsuńPracuję w sklepie z bielizną i jestem świadoma obecnie panujących trendów na modę bezszwową :)
W ogóle to jakaś mania z tym, żeby szwów nie było widać pod ubraniem.
Przecież to oczywiste, że każdy majtki nosi.
Kiedyś atutem biustonosza była koronka. Panie dokonując zakupu biustonosza podkreślały, że zależy im na tym, aby koronka przebijała przez bluzkę. Nikt na szwy nie zwracał uwagi. I nie świadczyło to o braku estetyki, ale o braku alternatywy i innej perspektywie patrzenia, oraz przyjętych, narzuconych przez kreatorów mody normach ;)
Pozdrawiam :)
Witam na moim blogu! To oczywiście kwestia indywidualnych przekonań, ja wolę widzieć sukienkę a nie to, co pod spodem.
OdpowiedzUsuńUważam, że należy dostosować wygląd do sytuacji. Jest oczywiście jeszcze jedna doga- szoku. Taka terapia powoduje, że widzowie z zainteresowania owymi szwami i punktem ich umiejscowienia zgromadzą się liczniej niż zwykle przed odbiornikiem telewizyjnym, wyłączą fonię, pozostawią wizję i dalej śledzić wzrokiem ginący szew...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i tłusto
Ha, ha, dobre!
OdpowiedzUsuńZasady zobowiązują.
OdpowiedzUsuńZnam lekarza który na dyżur przyszedł w krótkich spodniach.
Po założenia fartucha wyglądał idiotycznie
Pozdrawiam
Ale się uśmiałam jak oczami wyobraźni ujrzałam ten widok! A może rozśmieszanie to jakaś sprytna terapia?
OdpowiedzUsuńNas mama uczyła od małego jak mamy się ubierać na wszelkie okazje i tego samego ja nauczyłam swoje dziecko. Mnie to odpowiada i nie wyobrażam sobie, żebym na przykład do teatru mogła iść ubrana na sportowo, czy do biura w krótkich spodenkach z gołym brzuchem. Niestety muszę z przykrością stwierdzić, ze zanikają te zwyczaje.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, i właśnie dlatego pracodawcy muszą ustalać dress code, bo już nie można zakładać, że stosowność ubioru do sytuacji została wpojona w domu. Serdecznie witam chez moi!
OdpowiedzUsuńJeśli firma zaordynuje, to na pewno. Ciekawe tylko, czy firma robi to na podstawie konkretnych przesłanek, czy też palcem na wodzie pisanych. To mnie nurtuje.
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia w naszej firmie wiem, że któryś klient zauważył i źle odebrał widok urzędniczki w naszym biurze, która ubrana była w koszulkę na cienkich ramiączkach, spod której wyzierał ładny, ale nie całkiem biurowy biustonosz. To chyba jest konkretna przesłanka?
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od charakteru wykonywanej pracy. Nie każdy zawód się do dress codu nadaje:)
OdpowiedzUsuńNo, nie wiem - np. jaki nie?
OdpowiedzUsuńJa wiem, że mam niestandardowe spojrzenie na pewne sprawy, ale wydaje mi się, że najważniejsze są kompetencje tej urzędniczki. I rozumiem szefów, którzy boją się o utratę klienta, więc reagują na tego typu sygnały, ale już kompletnie nie rozumiem petenta, któremu przeszkadza ramiączko biustonosza wyłaniające się spod koszulki. Ludzie są potwornie małostkowi. Co nie zmienia faktu, że urzędniczka też powinna pomyśleć, że bluzka na ramiączkach to nie jest najwłaściwszy strój. Ale i tak nie wyobrażam sobie, że gnam na skargę, bo urzędniczce wylazł kawałek biustonosza albo urzędnikowi slipów. :)
OdpowiedzUsuńJa też bym nie gnała, ale na pewno do biura nie przyszłabym z bielizną wystającą spod skąpej koszulki, tak samo, jak nie poszłabym na plażę w biznesowym garniturze. Klienci naszej firmy oczekiwali od nas pełnej profesjonalności, do czego nieodłącznie należy ubiór stosowny do wykonywanej pracy. Oczywiste, że kompetencja jest najistotniejsza, ale niestosowny ubiór może wywołać podejrzenia o jej brak, tak, jak niegramatyczne wyrażanie się może spowodować postrzeganie danej osoby jako mało inteligentnej. Na opinię klienta o firmie ma wpływ nie tylko kompetencja pracowników.
OdpowiedzUsuńMoże jakieś zawody artystyczne. Nasz znajomy malarz wygląda, jakby właśnie zszedł z rusztowania i chyba wszyscy się przyzwyczaili, że tak jest ubrany.
OdpowiedzUsuńFakt, masz rację, artystom i innym geniuszom wolno, nawet oczekujemy od nich pewnej dozy ekscentryzmu.
OdpowiedzUsuńMy mieliśmy jedną panią profesor, lekko "nawiedzoną: na tym punkcie. :)
OdpowiedzUsuńja myślałem o pracownikach produkcyjnych, mechanikach czy nawet hydraulikach :D Choć nie wyobrażam sobei hydraulika w garniturze.
OdpowiedzUsuńGolizna się już oklepała, a taki szew zawsze coś tam zakrywa
OdpowiedzUsuńIch też obowiązuje ubiór stosowny do typu pracy, czyli też dress code.
OdpowiedzUsuńNawet Paweł Kukiz który chce startować w wyborach prezydenckich, stwierdził że jak zbierze 100 tys podpisów to kupi sobie garnitur
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobre!
OdpowiedzUsuń