środa, 26 listopada 2014

Pyszny zimowy obiad po (nie całkiem) włosku

Ostatnio podałam gościom na stół obiad, który pozyskał ogólny poklask, mimo, że główne danie robiłam po raz pierwszy.   Często robię takie eksperymenty, ale tylko wtedy, kiedy wiem, że cokolwiek zrobione z tych składników nie może być niedobre. Zasada, moim zdaniem, jest ogólnie bezpieczna, chociaż wpadki spowodowane błędną techniką przygotowania też mi się zdarzały.

Główne danie zainspirowały niedawno oglądnięte przeze mnie  filmiki z kulinarnej podróży po Wloszech dwóch doskonałych szefów kuchni: Antoniego Carluccio i Gennaro Contaldo.  Carluccio kiedyś był mistrzem sztuki kulinarnej dla młodego Contalda, a Contaldo z kolei  szkolił tak bardzo dziś popularnego Jamiego Olivera.  Restauracje Carluccio znam z Londynu, często jadałam w nich śniadanie, kiedy na umówione spotkania z klientami przybywałam na miejsce dużo za wcześnie (żeby się nie spóźnić), więc oczekując  na wyznaczoną porę, dla zabicia czasu spożywałam różnorodne i wspaniałe wypieki chlebowe maczane w doskonałej oliwie, popijając kawą latte.  Bywałam też w jego restauracjach na obiady i kolacje, ale potrawy były trochę udziwnione jak na mój gust.

Natomiast jego uczeń, Gennaro Contaldo, ujął mnie prostotą przepisów,  ogromnym entuzjazmem i szczerą miłością do gotowania.  Jamie Oliver, z którego przepisów często korzystam, chyba to ma właśnie po nim.

Na pierwsze danie podałam zupę z soczewicy, którą robię z wędzoną słoninką – możliwie dlatego, że czytając za młodu  Sienkiewicza, napotkałam wzmiankę o potrawie z soczewicy ze słoniną, na myśl o której ślinka mi ciekła.  Przysiąc nie mogę, bo było to baaardzo dawno temu, ale tak mi się wydaje.

Drugie danie było z przepisu Gennaro Contaldo na włoskie Ragu (oni tak piszą „ragout”) alla Napoletana, dostosowanego do polskich produktów i oczywiście z dodatkiem czosnku od siebie, bo bez niego nie wyobrażam sobie mięsnych potraw.  Danie może mało wykwintne, ale za to bardzo smakowite, w sam raz na pyszny zimowy obiad dla przyjaciół lub rodziny.  Na oko mało jest w nim przypraw, ale to nie przyprawy lecz smaki wygotowane z mięs i pomidorów nadają tej potrawie cały charakter.

 

Ragout alla Napoletana - porcja na ok. 10 osób

0,5 kg niezbyt tłustych żeberek

0,5 kg taniej wołowiny z tłuszczem, np. szponder, mostek (ale nie pręga), jeżeli z kością to więcej

2 laski kiełbasy polskiej

2 średnie cebule

3 średnie ząbki czosnku

3 puszki krojonych pomidorów (część można zastąpić passatą)

1 puszeczka przecieru pomidorowego

1/3 butelki czerwonego wina

1 pęczek świeżej bazylii

Oliwa, sól i pieprz

0,5 kg makronu włoskiego fusili lub farfalle (chodzi o to, żeby nabierał sos)

Mięso umyć i pokroić: żeberka, jeżeli są długie, przerąbać na pół tasakiem i pokroić na pojedyncze, a wołowinę pociąć na grube paski.

Kiełbasę pokroić na spore kawałki, ok. 4 - 5 cm długości

W sporym garnku o grubym dnie, na dużym ogniu, mocno rozgrzać kilka łyżek oliwy i dorzucić pokrojone mięso z kiełbasą.  Mieszając je często, lekko zrumienić.

Posypać solą i pieprzem.

Dodać grubo pokrojoną cebulę i trochę zeszklić, a potem dorzucić rozgniecione ząbki czosnku na 30 sekund.

Wlać wino i odgotować  niemalże całe.

Rozbełtać przecier pomidorowy w małej ilości wody i wlać do garnka, a potem dodać krojone pomidory z puszek, ewentualnie passatę, i lekko zgnieciony pęczek bazylii.

Przykryć i dusić na bardzo małym ogniu przez co najmniej 3 godziny, aż mięso zacznie odchodzić od kości.

Ugotować makaron wg instrukcji na opakowaniu – jeżeli jest prawdziwie włoski, to na nasze można dodać kilka minut, powinien być jędrny, ale nie surowy w środku.  W tym daniu makaron można mieć gotowy nawet pół godziny wcześniej, co jest bardzo przydatne.  Po ugotowaniu do odpowiedniej miekkości, makaron przelać zimną wodą i pozostawić do kompletnego odcieknięcia.

Kiedy mięso będzie ugotowane, sprawdzić i ewentualnie poprawić sól i pieprz, potem łyżką cedzakową wyjąć mięso na półmisek, usuwając luźne kości, a do pozostałego sosu z drobinami rozgotowanego miesa dodać makaron i wymięszać.  Oba naczynia podać do stołu z odpowiednimi czerpakami: do makaronu w sosie łyżkę cedzakową, a do mięsa łyżkę i widelec i zaprosić gości do częstowania się wedle uznania.

Smak potrawy jest intensywny, więc może nie każdemu będzie odpowiadał, ale nam wszystkim  bardzo smakowała, mimo, że z powodu wczesnej pory i czekających obowiązków nie popijaliśmy jej czerwonym winem, o które aż się prosiła.

4 komentarze:

  1. Znakomitość tego dania dotarła nawet do nas! :) Muszę koniecznie wypróbować!

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że informacje w dzisiejszych czasach rozchodzą się szybko! Wypróbuj, warto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgłodniałem od samego czytania

    OdpowiedzUsuń
  4. W Biblii jest coś na temat błogosławieni którzy nie widzieli a uwierzyli, to jesteś świętszy ode mnie, bo ja widziałam.

    OdpowiedzUsuń

Adres emailowy nie będzie wyświetlany.

Wizyta

Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...