Byłam dzisiaj na pogrzebie kolegi z lat szkolnych, który w grudniu zeszłego roku dowiedział się, że ma śmiertelną chorobę, glejaka mózgu. Nie wiem, czy coś pomogłoby wcześniejsze rozpoznanie, raczej chyba nie, bo to jest choroba nieuleczalna, ale przez rok przed śmiercią pomyłkowo leczył się na zatoki. Zostawił po sobie matkę (która rok temu straciła męża) brata, siostrę i żonę, nie mówiąc już o dalszej rodzinie, przyjaciołach czy współpracownikach w jego bardzo udanej i sławionej karierze zawodowej.
To wydarzenie prowokuje mnie do filozoficznych refleksji. Dlaczego niektórych z nas spotyka taka przedwczesna śmierć, a inni sobie egzystują do późnej starości? Ten człowiek mógłby był jeszcze dużo zdziałać dla dobra ogółu, ale nie było mu dane. I jak tu w tym znaleźć jakiś sens?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wizyta
Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...
-
Pierwszą pracą, którą podjęłam w Anglii była praca ekspedientki w pralni chemicznej. Dokładnie nie pamiętam kiedy to było, ale przypuszczam...
-
Do wczoraj nie miałam pojęcia, że udzielam mu schronienia, chociaż musiał rezydować i tyć na moim wikcie już dobre kilka lat. Nie zauważyła...
-
Kiedy czytam moje ulubione blogi, nasuwają mi się myśli i wspomnienia wydarzeń, własnych lub zaobserwowanych, które trudno ująć tylko w kom...
Wiem, co czujesz kilka tygodni temu zmarł mój kolega z klasy. Miał 41 lat. Zostawił żonę i dzieci. Taki młody facet! Też miał raka, niestety. :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się cieplutko. Ściskam
Dziękuję! Kilkoro bliskich znajomych naokoło walczy właśnie z rakiem, ciekawe, czy to efekty Czernobyla. W tej okolicy napromieniowanie musiało być dość znaczne, bo siostra opowiadała mi, że wtedy w jej kuchni rosypały się w proch worki plastikowe w szafce.
OdpowiedzUsuńO, to nieźle. :( Chociaż raczysko pałęta się wszędzie.
OdpowiedzUsuń