poniedziałek, 11 lutego 2013

Toffi - nekrolog

Dzisiaj skończył żywot następny nasz pies, Toffi.  Od roku już nie widział ani nie słyszał i bardzo chwiał się na nogach, ale jeszcze miał węch i apetyt, więc uznaliśmy, że jeszcze coś ma z życia. Co prawda, przez ostatnie kilka miesięcy bezwiednie sikał pod siebie, ale siostra (jego Pani), Mama i ja uznałyśmy, że to nie jest jeszcze powód do uśpienia i cierpliwie sprzątałyśmy po nim.

Trzy dni temu przestał jeść, a w sobotę zaczął mieć częste krwotoki z odbytu. Wyglądało na to, że się kończy.  Siostra zadzwoniła do znajomego weterynarza, ale okazało się, że nie miał wystarczających środków, żeby uśpić wilczura, i kazał zadzwonić w poniedziałek rano.  W międzyczasie pies słabł i miał następne krwotoki.  Dzisiaj, czyli w poniedziałek, pies cierpiał, wyraźnie go coś bolało, był już po sześciu czy siedmiu krwotokach i uparł się, żeby wyjść na zewnątrz, bo najwidoczniej chciał sobie znaleźć spokojne miejsce do umierania. Udało mu się wyjść do sadu, gdzie nie mógł sobie znaleźć miejsca i co chwilę zmieniał pozycję.  W końcu padł gdzieś na środku, bo już nie miał siły ruszyć się dalej, i usilnie  utrzymywał głowę nad ziemią, co chwilę oglądając się na swój tył, bo tam pewnie koncentrował się ból.

Panu weterynarzowi na szczęście udało się zdobyć niezbędne środki farmakologiczne i przyjechał dziś około południa. Było ciężko, bo pan weterynarz miał nam za złe wypuszczenie psa na zewnątrz i kazał go  przyciągnąć do domu, bo chciał operacji dokonać pod dachem (był mróz i padał śnieg). Mocno się umęczliśmy (siostra, ja i syn weterynarza), ale tylko udało się nam psa dociągnąć  pod dom.  Pan weterynarz w końcu pogodził się z pracą na zewnątrz w nieprzyjaznej pogodzie (tylko dlatego, że znał naszą Mamę z czasów jej kadencji w miejscowej gminie) i uśpił psa bezboleśnie, zapewniając nas, że to był ostatni dzwonek, bo, sądząc po objawach,  pies miał raka jelit a może i wątroby, i tylko cierpiałby kilka dni dłużej, gdybyśmy go nie wezwały w porę.

Przy okazji porozmawialiśmy o eutanazji: jak na obecny stan rzeczy, zwierzęta mają wyjście z cierpienia, ale ludzie nie.

Biedny Toffi czeka traz na pogrzebanie, ale skończył się jego ból.

2 komentarze:

  1. Przykro mi :( Ważne, że nie cierpiał ani chwili dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. i to nie jest do końca sprawiedliwe

    OdpowiedzUsuń

Adres emailowy nie będzie wyświetlany.

Wizyta

Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...