Dzisiaj skończył żywot następny nasz pies, Toffi. Od roku już nie widział ani nie słyszał i bardzo chwiał się na nogach, ale jeszcze miał węch i apetyt, więc uznaliśmy, że jeszcze coś ma z życia. Co prawda, przez ostatnie kilka miesięcy bezwiednie sikał pod siebie, ale siostra (jego Pani), Mama i ja uznałyśmy, że to nie jest jeszcze powód do uśpienia i cierpliwie sprzątałyśmy po nim.
Trzy dni temu przestał jeść, a w sobotę zaczął mieć częste krwotoki z odbytu. Wyglądało na to, że się kończy. Siostra zadzwoniła do znajomego weterynarza, ale okazało się, że nie miał wystarczających środków, żeby uśpić wilczura, i kazał zadzwonić w poniedziałek rano. W międzyczasie pies słabł i miał następne krwotoki. Dzisiaj, czyli w poniedziałek, pies cierpiał, wyraźnie go coś bolało, był już po sześciu czy siedmiu krwotokach i uparł się, żeby wyjść na zewnątrz, bo najwidoczniej chciał sobie znaleźć spokojne miejsce do umierania. Udało mu się wyjść do sadu, gdzie nie mógł sobie znaleźć miejsca i co chwilę zmieniał pozycję. W końcu padł gdzieś na środku, bo już nie miał siły ruszyć się dalej, i usilnie utrzymywał głowę nad ziemią, co chwilę oglądając się na swój tył, bo tam pewnie koncentrował się ból.
Panu weterynarzowi na szczęście udało się zdobyć niezbędne środki farmakologiczne i przyjechał dziś około południa. Było ciężko, bo pan weterynarz miał nam za złe wypuszczenie psa na zewnątrz i kazał go przyciągnąć do domu, bo chciał operacji dokonać pod dachem (był mróz i padał śnieg). Mocno się umęczliśmy (siostra, ja i syn weterynarza), ale tylko udało się nam psa dociągnąć pod dom. Pan weterynarz w końcu pogodził się z pracą na zewnątrz w nieprzyjaznej pogodzie (tylko dlatego, że znał naszą Mamę z czasów jej kadencji w miejscowej gminie) i uśpił psa bezboleśnie, zapewniając nas, że to był ostatni dzwonek, bo, sądząc po objawach, pies miał raka jelit a może i wątroby, i tylko cierpiałby kilka dni dłużej, gdybyśmy go nie wezwały w porę.
Przy okazji porozmawialiśmy o eutanazji: jak na obecny stan rzeczy, zwierzęta mają wyjście z cierpienia, ale ludzie nie.
Biedny Toffi czeka traz na pogrzebanie, ale skończył się jego ból.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wizyta
Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...
-
Malta jest, z różnych względów, bardzo ciekawym państwem. Po pierwsze, położona jest na archipelagu wysepek, z których tylko Malta, Gozo i...
-
Uwielbiam jeść i zresztą gotować też, ale tak się składa, że co najmniej raz na tydzień jadam w restauracji. W Sopocie jest ich zastraszają...
-
Kilka dni temu minął miesiąc od nastania Kropki. Ciekawe, co z tego wyrośnie. Na razie ostre włosy na pysku coraz bardziej się stroszą, ale...
Przykro mi :( Ważne, że nie cierpiał ani chwili dłużej.
OdpowiedzUsuńi to nie jest do końca sprawiedliwe
OdpowiedzUsuń