Mam żal do „Komuny” o to, że odebrała mi na długie lata cieszenie się pięknym językiem rosyjskim oraz możliwośc jego nauczenia się za młodu, kiedy umysł był chłonny i pragnący wiedzy wszelkiego rodzaju.
W czasach, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej i liceum, a potem na studia magisterskie, rosyjski był przedmiotem obowiązkowym, wyłącznie z powodów politycznych, bo przecież, przy najlepszych chęciach, nie można powiedziec, żeby był równie przydatny jak np. angielski, którym porozumiesz się właściwie na całym świecie.
W szkole podstawowej, do której uczęszczało się wtedy przez siedem lat, rosyjski był jedynym językiem obcym i zaczynał się od klasy piątej. W (czteroletnim) liceum też był cały czas, ale oprócz niego można było uczyc się innego, zachodniego języka, np. angielskiego, francuskiego czy niemieckiego (a może nawet ten drugi język też był obowiązkowy, nie pamiętam, a jeżeli tak, to jest to godne pochwały, bo wskazuje na dbałośc o wszechstronne wykształcenie młodzieży, a poza tym był do wyboru. Zresztą moje liceum było niezwykłe, bo z tzw. wykładowym angielskim, co oznaczało nadgodziny angielskiego i pięc przedmiotów prowadzonych w tym języku równolegle z polskim ). Na pięcioletnich studiach magisterskich rosyjski też był wymagnym przedmiotem przez chyba dwa lata.
Zawsze byłam bardzo dobrą uczennicą i studentką i mam zdolności językowe, dzięki którym nauczyłam się świetnie angielskiego, dobrze francuskiego, podstaw łaciny i na tyle niemieckiego, żeby czytac niemieckie teksty na tematy lingwistyczne. Więc dlaczego nie rosyjskiego? A dlatego, że nie chciałam, żeby ktokolwiek pomyślał sobie, że uczę się tego języka, bo jestem pro-komunistyczna i uważam naszych wschodnich sąsiadów za przyjaciół (i nie byłam jedyną osobą, która nie nauczyła się dla zasady)! Byłam zawsze dumna z faktu, że moi rodzice nie byli partyjni – mieli przez to sporo kłopotów i gorsze posady, ale nie byli, bo w Partię nie wierzyli, i już.
Przytomnemu czytelnikowi zapewne nasuwa się pytanie, jak wobec tego przebrnęłam przez obie szkoły i studia, w każdej instytucji uzyskując odpowiedni dyplom. To wszystko dzięki nauczycielom! Nie pamiętam jak było w szkole podstawowej, ale przypuszczam, że wymagania były niezbyt wygórowane i to, czego się nauczyłam mimo woli wystarczyło naszej pani od rosyjskiego, którą przezwaliśmy, z powodów teraz pogrzebanych w głębokiej przeszłości, Tatarata. W liceum uczyła nas rosyjskiego pani w nieokreślonym (przy najmniej dla nas, nastolatków) wieku, bardzo cicha i nieasertywna, wydająca się nie zauważac żadnych nieodpowiednich zachowań uczniów na jej lekcjach. Kiedy przychodził czas, żeby stawiac oceny, to zadawała nam jakiś wiersz na pamięc , a potem patrzyła w dziennik, podczas gdy jeden uczeń po drugim czytał go z książki albo, jak nie znał alfabetu, to z fonetycznie napisanej ściągi. Może jej współczułam, ale nie do przesady. Ciekawe, czy się trochę wstydziła tego, że nam to każą.
Na studiach lektorem rosyjskiego był starszy pan z siwymi włosami, nieudolnie ufarbowanymi na fioletowo i zarzuconymi na łysinę (tak jak w mojej ulubionej reklamie cygar Hamlet w angielskiej telewizji). Ten miły pan nikomu nie chciał psuc szans na studiach z powodu niezaliczenia rosyjskiego, więc wymyślił na to swój sposób. Jeżeli studentka płci żeńskiej była absolutnie denna z rosyjskiego, to stawiał jej czwórkę, a jak czymkolwiek się wykazała, to piątkę. Płec męska miała mniejsze fory: trójka i czwórka, odpowiednio.
Język rosyjski jest piękny, dla polskiego ucha brzmi melodyjnie i przyjemnie, nie mówiąc już o walorach rosyjskiej literatury pięknej i poezji, które czytałam, ale tylko w polskim tłumaczeniu. Lubię też rosyjskie ludowe śpiewki (ostatnio na koncercie słyszałam wspaniałe w wykonaniu żeńskiego tercetu przy akompaniamencie bandur), i nigdy nie zapomnę „Buria mgłoju niebo krojet, Wichry snieżnyje krutiat, To kak zwierz ona zawojet, to zapłaczet kak dietia”. Gdyby nie Komuna, to nauczyłabym się tego języka i wtedy dane by mi było przeczytac jedną z moich ulubionych powieści, „Mistrz i Małgorzata”, w oryginale. Czytałam najpierw po angielsku, ale potem dostałam w prezencie polską wersję, która na pewno lepiej oddaje i styl autora i pojęcia zawarte w tej powieści. A jaka to by była przyjemnośc przeczytac oryginał!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wizyta
Dzisiaj na rogu mojej ulicy pojawił się Pan Premier, aby złożyć bukiet kwiatów pod tablicą upamiętniającą "Profesora Lecha Kaczyńskie...
-
Malta jest, z różnych względów, bardzo ciekawym państwem. Po pierwsze, położona jest na archipelagu wysepek, z których tylko Malta, Gozo i...
-
Uwielbiam jeść i zresztą gotować też, ale tak się składa, że co najmniej raz na tydzień jadam w restauracji. W Sopocie jest ich zastraszają...
-
Zanim Rycerze Maltańscy zbudowali miasto La Valletta, stolicą Malty była Mdina, więc do niej wybraliśmy się po zastrzyk historii, oczywiście...
Byłam w tej samej klasie w podstawówce i wydaje mi się, że Tatarata to nie było przezwisko ale prawdziwe nazwisko pani od rosyjskiego.
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinnaś zacząć się uczyć! Będziesz miała zajęcie, które daje namacalne rezultaty
OdpowiedzUsuńWybacz, ale nie nauczyłaś się rosyjskiego,bo nie chciałaś, komuna tu nie zawiniła. Znam osoby, które nauczyły się tego języka, nie przejmując się tym, że to obciach. Bo to nie jest i nigdy nie był obciach, tak naprawdę. To nasza polska głupota i nic więcej. Literatura rosyjska w porównaniu z naszą, to jest gigant i nie mam tu na myśli objętości, tylko klasę.
OdpowiedzUsuńByć może chodziłaś do głupiej szkoły. Nie przypominam sobie, żeby w moim liceum, ktoś uważał, ze to wstyd znać rosyjski. Raczej go lekceważono, uczono się go niechętnie ze względu na to, że był nieprzydatny i nie z tej strony świata, w którą byliśmy zapatrzeni. Sporo jednak się nauczyliśmy, może dlatego, że żadna z moich rusycystek nie stawiała czwórek na piękne oczy.
Literature rosyjska doceniam, tylko przymusu nie znosze.
OdpowiedzUsuńMój kontakt z językiem rosyjskim przebiegał podobnie. 7 lat podstawówki, LO i studia, czyli wiadomo ile mniej więcej mam lat. Nigdy nie zdarzyło mi się pogadać w tym języku z rodowitym Rosjaninem i byłam pewna, że nie umiem rosyjskiego bo, tak jak ty, nie specjalnie przykładałam się do nauki. I w ubiegłym roku zaskoczenie. Plaża w Hiszpanii. Siedzę pod parasolem, a obok mnie trochę młodsze ode mnie małżeństwo - Rosjanie. Słyszę jak rozmawiają, zagaduję, proszę tylko aby mówili wolno. Po kilku chwilach mam wrażenie jakby coś odklejało się w moim mózgu. Przypominam sobie różne słowa, czasem proszę ich o pomoc, ale generalnie poszło mi świetnie.
OdpowiedzUsuńGadaliśmy tak po prostu kilka godzin i było bardzo miło. Może dlatego, że wszyscy byliśmy na obcym terenie i szukaliśmy kontaktu. Może dlatego, że mieliśmy dużo czasu. W każdym razie dowiedziałam się, że mój rosyjski jest bardzo dobry i nie mam się czego wstydzić. Byłam dumna z siebie.
Spróbuj pogadać z jakimś Rosjaninem, to świetne doświadczenie. Po tym spotkaniu postanowiłam pojechać gdzieś na wycieczkę do Rosji.
Witam! To fakt, że coś co kiedyś wpisało się do "głębokiej" pamięci można z niej wydobyć w sprzyjających warunkach. Ja tak mam z językiem francuskim, który dobrze znałam w wieku 18 lat i z którym od tamtej pory miałam sporadyczną styczność. Po kilku dniach pobytu z Francuzami moje umiejętności powoli wracają.
OdpowiedzUsuńalex calkowicie sie zgadzam z panska wypowidzia mam72 lata
OdpowiedzUsuńi do dzisiaj pamietam niektore wiersze uczylem sie chetnie tego jezyka w nagrode za dobre stopnie dostawalem gazetke
" MURZILKA " w piatej klasie nikt prawie nie myslal czy ten jezyk bedzie mu potrzebny ale ze wzgledu na polska glupote
wiekszosc olewala nauke tego jezyka.Gdyby sie dzisiaj zapytac ludzi z mojego rcznika ile innych jezykow obcych
opanowali tylko te ktore z musu musieli sie nauczyc z powdu
zamieszkania za granicami polski
Ja do tej większości nie należę.
OdpowiedzUsuńdzieki temu,że tak bardzo wielki byl nacisk na jezyk rosyjski w czasach PRL.to przynajmniej umiem ten język ,po mimo opływu tylu lat od zdania matury, to piękny język i dość łatwy, a teraz ogolnie to kto chce to sie uczy,bo angielski jest waznym jezykiem porozumieć sie mozna na całym świecie,dobrze jak zna sie obce jezyki ale najpierw to niech szkoła nauczy poprawnie ojczystego języka,bo jak się słyszy wspolczesną młodziez jakich uzywa slow to rece opadaja,a za komuny nacisk byl na kaligrafie,plynne czytanie,akcentowanie itp. a teraz same dyslekcje i dysgrafie, rosyjski jest pieknym językiem,utwory Puszkina,Lermontowa az sie chce czytać,to tak jak naszego geniusza Mickiewicz,Slowackiego.Norwida
OdpowiedzUsuńWitam! Nie odnoszę się tu do pięknej literatury rosyjskiej, jedynie do przymusu z powodów politycznych.
OdpowiedzUsuń